Jedni mówią, że to zbyt wulgarne. Inni, że konieczne. Dziennikarka ELLE Marta Rudowicz daje się namówić na depilację brazylijską, czyli mówiąc wprost okolic intymnych. Lekko nie było. O efektach przeczytajcie.
Pomysł nie jest nowy. W krajach islamskich depilacja intymna to od setek lat nieodzowny element religii i dbania o higienę. W naszej kulturze pojawiła się parę lat temu i wciąż budzi wątpliwości. W kobiecej mentalności to raczej obrazek zarezerwowany dla filmów porno i rozkładówek męskich czasopism niż sposób na pielęgnację ciała. Dlaczego? Bo depilacja intymna, a szczególnie brazylijska jest zbyt wyzywająca? Bo boli?
Owszem, boli. I to jak! Od 17 lat chodzę na wosk i nie będę kłamać, że jest przyjemnie. To rodzaj bólu, na który trudno się uodpornić. Z tego powodu kilka razy wracałam do żyletki i osłabione przez miesiące regularnej depilacji włoski znów zaczynały odrastać, jakby nigdy nie miały kontaktu z woskiem. Tyle lat cierpienia na nic… Postanowiłam więc raz na zawsze zapomnieć o maszynkach. W tym celu przekroczyłam wszelkie granice intymności w salonie kosmetycznym, fundując sobie nowe bolesne doznanie estetyczne: depilację brazylijską. Wizyta u ginekologa jest przy tym naprawdę niekrępująca.
„Głęboki wdech i wydech”, instruuje mnie przed każdym szarpnięciem Magda Bednarska z warszawskiego salonu The Waxing Bar, która rok temu sprowadziła do Polski rewolucyjny wosk Lycon, a wraz z nim modę na depilację brazylijską. Przez lata pracowała w najlepszych londyńskich spa i jak twierdzi- taka depilacja to dla Brytyjek standard. „Daje kobietom poczucie atrakcyjności. Sprawia, że czują się bardziej zadbane”, próbuje zagadać mnie podczas mocnego szarpnięcia, po którym ekstremalny ból uderza mi natychmiast do głowy. Jest do przeżycia, ale wole nie myśleć, jak wygląda depilacja hollywoodzka, czyli co do włoska. Trudno mi też uwierzyć w atrakcyjność, gdy leże na fotelu naga i spocona ze strachu. Zaciskam zęby, odliczam czas i wciąż pytam, kiedy koniec. Gdy po raz kolejny słyszę: „Jeszcze chwilka”, przeklinam tego, kto wymyślił to cholerne bikini. W imię czego właściwie tak cierpię?! Najpierw w myślach, potem niestety na głos…
„Proszę się nie nie krępować. Tak reagują wszystkie kobiety w trakcie pierwszego zabiegu. Czasami nawet krzyczą, by sobie ulżyć. Ale najzabawniejsze jest to, że wszystkie wracają. U jednych depilacja brazylijska sprawiła, że poprawiło się z partnerem w łóżku. Inne uzależniają się z czystko estetycznych względów”, mówi Magda Bednarska.
Choć nie spędzam większości roku w bikini, lecz w spodniach, kozakach i kurtce, zdecydowanie należę do tej drugiej grupie. Nie wyobrażam sobie nie depilować okolic bikini tak samo jak pach czy nóg. Muszę też mieć zrobiony pedicure, choć nikt o tym nie wie. Wystarczy, że wiem to ja. Czuję się czystko, lekko i atrakcyjnie. Poza tym podoba mi się ta ścieżka z włosów na wzgórku łonowym i to, że poza nią nic tam nie ma. A fakt, że wiemy o tym ja, mój facet i kilka kobiet, które mijam w szatni na basenie, w jakimś stopniu działa nawet ciut podniecająco. Reakcje bywają jednak różne.
„Daj spokój! To jest obrzydliwe! Jak z filmu porno”, wbiła mnie w fotel swoją odpowiedzią przyjaciółka, którą próbowałam namówić na zabieg. To, że w jego trakcie wykonuje różne pozycje, momentami podobne do tych z Kamasutry, to jeszcze nie powód, by oskarżać mnie o depilację z pobudek seksualnych. Ani też o to, że neguję swoją dojrzałość płciową, jak próbuje mi wmówić inna koleżanka, powtarzając: „Nie jesteś już dzieckiem”. Ale to, że jestem dużą dziewczynką, nie oznacza przecież, że muszę zgadzać się na pełne owłosienie okolic intymnych. Depilacja brazylijska to dla mnie wolność. W każdej chwili mogę iść na basen bez specjalnych przygotowań. A latem w przypływie spontaniczności wyrwać się nad morze i bez krępującego owijania się w chusty lub inne koce leżeć na plaży. Tak samo jak nie lubię u siebie zarośniętych brwi, nie lubię zarośniętych pachwin. I dopóki nie robię tego dla kogoś (czytaj: faceta), nie widzę w tym nic złego. Dostrzegam jedynie ból!
„To on najczęściej zniechęca kobiety do depilacji brazylijskiej”, przyznaje Magda Bednarska, „Niestety, włoski, które przez lata nie były poddawane depilacji, są mocne, a ich cebulki dobrze zakorzenione w delikatnej skórze, więc pierwsze zabiegi mogą być bolesne. Ale każde kolejne są coraz mniej, bo włoski odrastają słabsze”, dodaje. Zresztą depilacja w wydaniu pani Magdy i jej zespołu to przyjemność (no, względna). Z bólem oswajam się dzięki wdechom i wydechom w „tych” momentach, pomaga uspokajający skórę dotyk po każdym oderwaniu włosków i kojący masaż na koniec. A wszystko trwa dziesięć minut. Wychodzisz z gładką skórą. Czujesz się, jakbyś ważyła pięć kilo mniej.
Hartuje się w bólu od roku. Za to mam cztery tygodnie wolne od włosków. Aby się nie zapuścić, nie ulec żyletce i mieć na sto procent miejsce, bo w z miesiąca na miesiąc w grafiku robi się go coraz mniej, po każdym zabiegu od razu zapisuję się na następny termin. „Dlaczego?”, pytam koleżankę, którą mijam w drzwiach gabinetu. „To proste. Jest bardziej higienicznie, gładko i nie ma już bielizny, której nie odważyłabym się włożyć”. Nic dodać, raczej coś ująć…
Zabieg trwa tylko dziesięć minut. A potem wszystko jest lepsze. Samopoczucie i seks.
Tekst napisany przez panią Martę Rudowicz dla magazynu ELLE.